środa, 27 listopada 2013

Moja pierwsza paletka do brwi -MUA

Paletka do brwi MUA

Z reguły o brwi nie dbam obsesyjnie, staram się je trzymać w ryzach depilując i regulując kształt- ale ze względu na brak czasu robię to rzadko i potem z zaskoczeniem patrzę w lustro, że troszkę zarosły i jak najprędzej szukam pęsety ;-).

Staram się jednak trochę je podkreślać, zanim kupiłam paletkę używałam korektora do brwi z firmy Eveline, o którym pisałam w tym poście. Jednak uznałam, że potrzebuję czegoś, co bardziej podkreśli brwi nie zostawiając luk pomiędzy włoskami, dlatego zdecydowałam się zakupić paletkę (kredka, której używałam parę lat temu, też nie zdała egzaminu, ponieważ za szybko się rozmazywała).

Ze względu na brak doświadczenia w podkreślaniu brwi cieniami kupiłam paletkę taniej i w miarę dobrej firmy kosmetycznej MUA, która swoje kosmetyki ma niezłe jakościowo jeśli chodzi o niższą półkę cenową w Anglii.

Za paletkę zapłaciłam około 4 funtów, także są to grosze. Wiem, że przydałaby mi się prosta instrukcja jak korzystać z 3 odcieni- a może są one dostosowane do brunetek, blondynek i rudowłosych;-)? Pewnie tak...Dlatego brakuje mi tylko na opakowaniu rysunku, jak cieniować, co ma miejsce w przypadku niektórych cieni do oczu, gdzie pokazane jest jak krowie na rowie jak cieniować;-).





Paleta posiada 3 kolory, brązowy, jasny brąz oraz wpadający w pomarańcz. Ma również rozświetlacz, z którego nie korzystam.
Opakowanie wyposażone jest w lusterko a w środku znajdował się pędzelek z dwoma końcami. Lusterko bardzo ułatwia korzystanie z paletki, bo pozwala na większą precyzję, zwłaszcza gdy światło jest kiepskie a tam gdzie jest dobre nie można usiąść z lusterkiem, wtedy trzymam lusterko w powietrzu tam gdzie najbardziej mi to odpowiada.




Kolory prezentują się tak:


Nie umiem dobrze bawić się tymi kolorami- jak już wspomniałam malowanie brwi nie jest moją najmocniejszą stroną.
Jaśniejszym kolorem podkreślam początek brwi, nakładam prawie do końca, za to ciemniejszym podkreślam "ogonek". 
Końcówka moich brwi nie wygląda tak ze względu na nerwowe wyrywanie czy celowy zabieg podczas depilacji, po prostu one tam nie chcą się zagęścić;-).

Cienie trzymają się cały dzień, także brwi są podkreślone tak długo jak powinny.


Jak za tą cenę, cienie sprawują się bardzo dobrze, choć nie jestem specjalistką od brwi, mnie ta paletka satysfakcjonuje. 

Na koniec coś, co sprawia mi ostatnimi czasy wielką przyjemność- nabytek, który pozwala rozwijać moją pasję Canon Eos500d i kilka zdjęć, które zrobiłam w Tropical World'u Roundhay Park w miejscowości Leeds
Polecam odwiedzić to miejsce, jeśli macie możliwość- można zobaczyć wiele zwierząt wśród tropikalnej roślinności, w środku jest parno i ciepło, w mroźny dzień przyjemnie było się tam schować. 
Surykatki są przekochane- chyba wywarły na mnie największe wrażenie, a latające nad głowami motyle pozwalają zapomnieć o troskach napawając szczęściem:-).





Jeśli macie swoje ulubione poprawiacze brwi, podzielcie się ze mną nimi proszę i może jakimiś wskazówkami odnośnie cieniowania? Będę wdzięczna:-)

Pozdrawiam!

poniedziałek, 25 listopada 2013

Nawilżająca bomba dla cery- Różana maseczka Aromatherapy Associates

O bombie nawilżającej słów kilka:-)
Hydrating Rose Face Mask Aromatherapy Associates

Maseczkę posiadam od kwietnia , kiedy jechałam do Polski- kupiłam wtedy na lotnisku w Anglii gazetę gdzie dodatkiem była właśnie ta urocza tubka. Zamknięte są w niej składniki typowo nawilżające, które zadbają o komfort skóry, przy okazji zmiękczając ją i nadając świeżości.

50ml maseczki kupiłam z gazetą za niecałe 4 lub 5 funtów- już dobrze nie pamiętam, przy czym 100ml kosztuje 36funtów- patrząc teraz na stronę internetową z produktem, wiem że to była baaaardzo dobra okazja:-).

Opis producenta:
Głęboko nawilżająca maska przywracająca witalność suchej skórze. Aloes, kwas hialuronowy posiadają nawilżające właściości w kombinacji z destylowaną wodą z róży bułgarskiej chłodzi, nadaje blask skórze oraz witalności dla suchej cery.
Producent zaleca użycie na 10 minut i spłukanie ciepłą wodą, ale ja stosuję troszkę inaczej.



Zastosowanie
Maskę nakładam dwa razy w tygodniu przed snem- stosuję ją wtedy zamiast kremu. Cera od razu otrzymuje dużą dawkę nawilżenia, czuć to wyraźnie poprzez chłodzenie a następnie w dotyku- cera nie tylko nabiera ładnego, zdrowego kolorytu ale również staje się gładka w dotyku, znika napięcie skóry po oczyszczeniu.
W połączeniu z ulubionym tonikiem z wody różanej działa bardzo pozytywnie na skórę, rano nie ma problemu z opuchniętymi oczami i wrażenia, że skóra jest zmęczona po nocy- jak przychodzą  zimne noce czuję to częściej, bo kaloryfery wysuszają powietrze w pokoju a to odbija się na cerze.

Maska jest świetna na noc, w postaci kremu, dostarcza zmęczonej cerze cennych składników, ale na dzień nie stosuję, więc nie wiem jak zachowuje się po nałożeniu podkładu.



Skład:
woda, sok z aloesu, konserwant, woda różana, zagęstnik, regulator ph, kwas hialuronowy

Maska w konsystencji jest jak żel, na początku myślałam, że gdy wyschnie można będzie ją "ściągnąć" jak to w przypadku takich żelowych masek, ale nic takiego nie ma miejsca,  nie zasycha więc spokojnie można stosować bez konieczności zmywania. 

Tubka jest już na wykończeniu i produkt zdał egzamin na 5. 
Polecam maskę osobom, którym nie szkoda jest pieniędzy na drogie kosmetyki- nie mniej jednak uważam, że zdecydowanie taniej wyjdzie zamówienie półproduktów i przygotowanie sobie samemu takiej bomby, w końcu już nie jedna z nas zapoznała się z cudownymi właściwościami aloesu oraz kwasu hialuronowego, nie wspominając o wodzie różanej która zastępuje mi tonik już od dobrych 2 lat:-).
Jednak gdy firma znowu postanowi dać coś od siebie w jakimś czasopiśmie, na pewno skorzystam;-).

Wydałybyście 36 funtów na taką maskę?
Firma się ceni;-)

Pozdrawiam serdecznie:-)!

niedziela, 17 listopada 2013

Ulubiony delikatny szampon- Om She z olejkiem arganowym

Hej Dziewczyny:-)
Szampon Om She z olejkiem arganowym- spośród szamponów w mojej kolekcji ten zasługuje na miano ulubieńca. Znalazłam go w TKMax'ie, na pewno znanym Wam sklepie, który stał się moim ulubionym jeśli chodzi o wyszukiwanie kosmetyków o świetnych składach w przystępnych cenach. 
Przepadam tam między półkami i potrafię spędzić nawet godzinę na wczytywaniu się w składy. Czyli jak rybka w wodzie;-).

Ale o szamponie.
Szukałam czegoś, co pozwoli mi na bezpieczne częste mycie włosów, ponieważ po zabiegu keratynowym włosy troszkę szybciej się przetłuszczają i muszę je myć częściej, a przy okazji nie wypłucze za szybko pozostałości po zabiegu.




Om She to firma z Australii, o której dowiedziałam się dzięki TKMax'ie. Oprócz szamponów widziałam tam kilka odżywek, kosmetyków do twarzy tych pielęgnacyjych i kolorowych.
Na chwilę obecną, na prawdę mocno staram się nie kupować nowych masek i odżywek i z dumą muszę powiedzieć, że mi to wychodzi;-), więc do koszyka trafił tylko szampon.

Poniżej skład :


W szamponie nie ma siarczanów, tylko delikatne detergenty czyszczące, jest olej arganowy całkiem wysoko w składzie, proteiny pszeniczne,wyciąg z żeń-szenia, rumianku, rozmarynu. 

Szampon nie wysusza, ale delikatnie oczyszcza włosy i skórę głowy. Używam go około 2 miesiące w miarę regularnie, raz w tygodniu wymieniam na inny, który ma mocniejszy skład by dokładnie oczyścić włosy i skórę głowy, ponieważ przy regularnym stosowaniu włosy potrzebują czegoś silniejszego, inaczej robią się oklapłe i bez życia.

Ciężko ocenić mi działanie samego szamponu, ponieważ zawsze nakładam odżywkę lub maskę, natomiast to zauważyłam używając różnych szamponów, że włosy nie puszą się po nim, są miękkie oraz leciutko dociążone. Podczas mycia dobrze się pieni oraz spłukuje. Zapach jest jak dla mnie neutralny, raczej nie czuć go po wysuszeniu.
 Zapłaciłam za niego około 6 funtów, mam nadzieję, że jak ten się skończy znajdę go znowu w TKMax'ie.


Niedziela- Chillout Time:-)  A o komfort stópek zadbał TŻ;-)



Znacie TKMax'a? Czego szukacie tam najczęściej:-)?
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...